16 czerwca, 2019
16 czerwca, 2019
Histeria według słownika języka polskiego to: „wybuchowa płaczliwość, nerwowość, rozemocjonowanie”. Tymczasem do 1980 roku oficjalnie badano i opisywano histerię jako zaburzenie psychiczne. Już starożytnie Egipcjanie i Grecy napominali o dziwnej diagnozie, ale histeria została opisana pierwszy raz jako psychiczne zaburzenie w 1880 roku przez Jeana-Martina Charcota.
Histeria to medyczne wyjaśnienie wszystkiego co dotyczyło kobiet, a mężczyźni od wieków uważali za nieznane lub niełatwe do opanowania. Kobiece ciało nie od dziś jest zagadką dla mężczyzn, dlatego teoria odnośnie histerii była wykreowana i przekazywana tylko przez nich. Symptomy obejmowały dosłownie wszystko, od endometriozy, przez depresję aż po bezsenność czy niepokój.
Od czasów starożytnych histeria przewijała się jako stricte kobieca przypadłość, którą wiązano z nieprawidłową pracą macicy. Starożytni Grecy i Egipcjanie wierzyli, że macica może wpływać na cały organizm. Macica miała jak dzikie zwierzę, krążyć po kobiecym ciele powodując ucisk na inne organy i powodować szereg chorób i dolegliwości. Ta teoria wspierana była przez zarówno Platona, Hipokratesa jak i starożytnego lekarza Areteusza z Kapadocji. Termin histeria powstał z greckiego słowa hystera, które oznacza po prostu macicę. Termin „histeryczne duszenie” funkcjonował jako jeden z symptomów i generalnie odnosił się do braku oddechu i uczucia palpitacji serca. Z kolei Galen (starożytny rzymski lekarz greckiego pochodzenia) nie zgadzał się z teorią histerii, sugerując, że zatrzymywanie „kobiecego nasienia” w macicy jest powodem niepokoju, depresji czy nawet omdleń. Inni lekarze z tamtego okresu winili zatrzymanie krwi menstruacyjnej za wszelkie kobiece dolegliwości. Naturalnym rozwiązaniem było „wypłukiwanie” poprzez regularne stosunki płciowe, także zalecano małżeństwo. Podczas gdy kobiece organy obwiniane były za wszelkie zło tamtego świata, męska sperma uważana była za leczniczą. Kobiety niezamężne, wdowy i zakonnice mogły z kolei pozbyć się „niekorzystnych płynów” poprzez położne, które manualnie stymulowały kobiece organy płciowe. Innym rozwiązaniem z tamtych okresów było wąchanie nieprzyjemnych zapachów. Masaż i małżeństwo były wciąż kontynuowane do XVI wieku.
Lekki przełom w podejściu do histerii nastąpił w średniowieczu, gdzie symptomy zostały przypisane nadprzyrodzonym mocom, paktem z diabłem czy opętaniem. Natomiast praca naukowa z 1637 roku wyjaśnia, że gdy seksualna wydzielina nie jest regularnie uwalniana, serce i sąsiadujące obszary okrywają się śmiertelną, wilgotną wydzieliną, która się gromadzi i narasta.
W 1681 roku angielski lekarz Thomas Sydenham szacował, że histeria jest najczęstszą chorobą zaraz po gorączce i rzadko można spotkać kobietę zupełnie wolną od symptomów.
W 1859 roku histeria stała się tak częstą diagnozą jak popularna wtedy „green sickness” czyli po prostu stan anemiczny. Francuski lekarz Pierre Briquet sugerował, że 1/4 kobiet cierpi na histerię. Powstała nawet nowa diagnoza, histeria w połączeniu z neurastenią, czyli histerioneurostenia. Rok próżniej pojawił się nowy sposób leczenia histerii – strumień wody bezpośredni na kobiecy miejsca intymne.
Dopiero w 1880 roku Francuz Jean Martin Charcot zmienił podejście świata medycznego do histerii. Na swoich wykładach sugerował studentom, że objawy histerii są spowodowane nieznanym wewnętrznym urazem, który zaburza pracę układu nerwowego. Jednym z jego studentów był nikt inny jak Zygmunt Freud, mój niezbyt ulubiony ojciec psychoanalizy. Frueud razem z Breuerem pracował nad teorią Charcota do 1915 roku. Przez 35 lat pracy doszedł do wniosku, że histeria nie jest wynikiem fizycznego urazu, a psychologicznej blizny powstałej na skutek traumy lub wyparcia. Dokładniej ta szkoda psychologiczna miała być spowodowana usunięciem męskiej seksualności z kobiecego ciała, czyli momentu gdy dziewczynka uświadamia sobie, że nie ma penisa i uległa kastracji. Freud uważał. że histeria jest wynikiem braku pogodzenia się kobiety z utratą metaforycznego penisa. Zalecenia pozostały bez zmian – wyjść za mąż i odzyskać penisa, a najlepiej urodzić syna. Gdy ślub nie był możliwy zalecano masaż macicy. Twórcą tzw. masażu ginekologicznego był Brandt Thure, major Armii Szwedzkiej, który poprzez taki masaż wyleczył żniwiarza z wypadającej odbytnicy. Wyleczył też skutecznie kilka kobiet z wypadających macic, po czym szybko zyskał popularność. Legendy mówią, że w swoich kilku klinikach leczył nawet 117 pacjentek dziennie. Jego typowa procedura przebiegała na położeniu jednej ręki na podbrzuszu, drugiej w pochwie lub w odbycie i masażu aż do typowych konwulsji. Dziś wiemy, przede wszystkim dzięki angielskiemu chirurgowi Nathanielowi Highmore, że te konwulsje to po prostu orgazm.
Ponieważ cała procedura była dość obciążająca dla przeprowadzających, a potrzeba jest matką wynalazku, rozwiązaniem problemu było stworzenie czegoś co dziś nazywamy wibratorem. Pierwszy powstał na początku 1880 roku dzięki brytyjskiemu lekarzowi Josephowi Mortimer Granville, według którego orgazm miał wyleczyć kobiety z histerii. Cała procedura była niejednokrotnie niekomfortowa i bolesna lub po prostu szkodliwa dla kobiecego ciała.
W 1889 roku powstał elektroniczny wibrator – dekadę przez odkurzaczem i żelazkiem 😉 Dwie pierwsze dekady XX wieku zaowocowały pojawieniem się wibratorów na rynku konsumenckim, a sam sprzęt był traktowany jak dziś termometr – pojawiały się nawet hasła reklamowe, że żaden dom nie jest kompletny bez jednego…Z czasem wibratory zaczęto reklamować, nie jako lekarstwo na histerię, ale jako lekarstwo na utratę zbędnych kilogramów.
W 1980 roku w końcu histeria przestała widnieć jako choroba psychiczna. I na szczęście po roku 1910 masaż ginekologiczny został zaklasyfikowany jako alternatywna medycyna. Niestety historia histerii odcisnęła piętno na podejściu do kobiecego zdrowia. Przerażające są wszystkie zalecane terapie leczące coś co nigdy nie istniało. Kobiety poddawane były nie tylko masażom, prysznicom ale również zalecane były jazdy konne i powozami, różne rodzaje bujanych foteli czy maszyn a la siodło. Oczywiście te same symptomy u mężczyzn nie wymagały żadnego leczenia. Dopiero Freud w 1897 roku napisał o swojej lekkiej histerii, a później użył histerii jako bazy teorii kompleksu Edypa.
I nawet dziś, w 2019 roku uważa się, że kobiety nie są w stanie kontrolować swojego ciała i umysłu. Multum kobiet musi regularnie zapewniać o swoich symptomach, nalegając na dalszą diagnostykę aby ktoś potraktował je poważnie. A i tak większość z nich słyszy, że to wszystko w ich głowie…I chociaż histeria nie widnieje już jako oficjalna diagnoza, to seksizm diagnostyczny pozostał, a dziś zamiast masaży i ślubu przepisywane są najczęściej antydepresanty.